paź 27 2008

Bez tytułu


Komentarze: 0

No to zaczynamy...

Minął dopiero jednen dzień a mi już odpierdala. Zachowuję się jak jakiś kretyn! Jestem nie zdecydowana i łapę jakieś durne doły. Hmm...A jak to się wszystko zaczęło? Nie wiecie. Banalnie. Byłam z tym dupkiem sześć jebanych lat. Prywatna dziwka, kucharka, sprzątaczka...Jezu, jak ja tego prosiaka kochałam! Kiedy się rozstawaliśmy średnio raz na miesiąc to i tak do niego łaziłam handlując tyłkiem żeby tylko do mnie wrócił. To, jak skrzywdziłam wtedy rodzinę, poniżając się, upodlając gorzej niż pies- szkoda słów... Ale wiecie miarka się przebrała...Po 6 latach on zostawił mnie na dobre...Bynajmniej tak twierdził. No i zrobiłam jakąś tam scenkę na kolanach przed nim, że tak go kocham i że nikt nie będzie go tak kochał jak ja...No ale twardziel pokazał mi  drzwi.Heh. Słuchajcie, coś we mnie pękło. Ja chyba nawet nie byłam człowiekiem, byłam niczym na własne życzenie, Nie miałam do siebie szacunku....Kurwa, ja taka ładna mądra dziewczynka! Ukochana córeczka mamusi, ulubienica sąsiadów i nauczycieli...Okazałam się niczym...I słuchajcie ja postanowiłam coś z tym zrobić...I wymyśliłam...Zaplanowałam wyjazd do Anglii. Londyn. Oczywiście w dzień wylotu ryczalam jak debil i on ryczał mi w słuchawkę..Mówię wam, jeden wielki melodramat...Ale laski skumają o co mi chodzi...Nie ?? Ale i wtedy popełniłam głupstwo, którego już nie naprawię...Widzicie, miałam babcię. Która mnie faktycznie wychowała, mnie i pokolenie nastepnych dzieci i wnuków...I ta moja ukochana babcia nie znosiła tego CHŁOPCA, bo wiedziała co się ze mną dzieje, do jakiego mnie doprowadził stanu- oczywiście na własne życzenie. I kiedy ja przed tym wylotem tak strasznie płakałam..Babcia moja wyszła z domu. Już nie mogła tego znieść, tak jej było żal głupiej jak but wnuczki. Pożegnałyśmy się sucho. NIgdy więcej jej nie spotkałam. O tym nie dam rady napisać, może jak się upiję to wtedy. Chodzę na jej piepszony grób codziennie. Stoję jak debil i ryczę.Tylko na to mnie stać.                                                                        No i ja wyjechałam do tego- ponoć - wspaniałego Londynu jako wrak psychiczny człowieka. Jako jeden wielki dół i żal. Taka pusta laleczka...Co tam robiłam, z kim spałam itp. to  już zostawię dla siebie albo na później. Londyn jest zajebisty-fakt ale polak i tak jest tam obcy. Zapamiętajcie. No i tak po pół rocznym pobycie ten mój nieszczęsny ukochany zaczął się odzywać. Że mnie kocha, że coś tam i takie tam .Ja - oczywiście- Matka Teresa, kochałam go wciąż jak wariatka...No i przyleciał do mnie. Ja w miedzy czasie przeniosłam się z przyjacielem( tak tak, sypiałam z nim ) do Brighton- raju na ziemi. Słuchajcie to była bajka...Normalnie kurwa bajka....I ten chłopczyk naobiecywał mi jakiś pierdół...Że mi kupi pierścionek w Polsce, że się pobierzemy...Ojej..No i ja wróciłam. Ludzie, trochę jestem debil, co ?Żal. Moja mamusia się do mnie nie odzywała. Tej głupoty zrozumieć nie mogła. Ale ja uważam-że jeśli miłość- to w istocie można wiele wybaczyć i zapomnieć. Ta....Słuchajcie nie będę się rozpisywać nie wiadomo jak na temat tego co się działo...Na początku bajka a potem coraz gorzej. Nie rozumiał mnie, moich potrzeb a właściwie miał to w dupie, Koledzy, samochód, komputerki i tyle. Ale dobrze dawałam dupy to mnie trzymał...HAha nie nie, on mnie kochał na swój sposób, po prostu nie był gotowy psychicznie do ..sama nie wiem do czego...Próbuje wytłumaczyć coś, czego kurwa sama nie rozumiem!! No powiedz ty gnoju, czemu tak zrobiłeś?!Ehh...No i po jakiejś kolejnej awanturze( pierdoły) On spakował mnie i odwiózł pod drzwi mamy. Rozumiecie...? Zostałam bez pracy, bez mieszkania...Bez pieniędzy...Rozumiecie ? Moja mama przepłakała cały dzień, oczywiście mnie przyjęła- bo to matka...Ale co przeżyła...Bóg jeden wie.No i słuchajcie ja sie załamałam. Zeżarłam cały słoik Ketonalu...Zrobiłam syf swojej matce, siostrze itp. No i pogotowie. Wiecie, co ? Ja czuję, że musiałam tak zrobić. Musiałam się nauczyć. Tam- w szpitalu nikt się ze mną nie cackał- rura w gardło albo rzygasz sama. Wiadro surowej wody, łeb w metalowy kibel i jedziemy. Pozorna surowość personelu była na pokaz..Później mówili do mnie " dziewczynko"... Po rzyganku   do łóżeczka i dalej patrzymy w sufit. Bo co innego robić? Moja ukochana mamusia przyjechała jeszcze tego samego dnia, choć przeklinała mnie jak  mogła za to co zrobiłam. Ale- sami wiecie- taka miłość jak między matką a córką- to już chyba nigdzie...No a on nawet nie zadzwonił. Nic, ludzie zero. Boże, jak on mnie musiał kochać...Haha, no i chciałam wracać do domku jeszcze tego samego dnia ale mamusia powiedziała jasno-siedzisz do poniedziałku czekasz na rozmowę z psychiatrą. Hmm...Psychiatra nie był konieczny, skończyło się na psychologu i pojechałam do domku. Śliczna pani psycholog powiedziała jasno: On był nie dojrzały emocjonalnie. Laska mi szczeżę współczuła. No bo taki debil...:)No i to by było na tyle...Słuchajcie nie wiem czy go kocham, coś we mnie umarło, Ach, bo ja nie napisałam, że jak już wzięłam te tabletki to zaczęłam strasznie ryczeć. Normalnie histeria jakaś...Centralnie żal mi było samej siebie, a później jak kazali mi rzygać to też płakałam. I wydaje mi się, że ja pół tej miłości ( hehe ) to wyrzygałam i wypłakałam...No chyba tak właśnie było...No i tyle o przeszłości..Teraz mam coś lepszego...Ale..to może jutro...

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz